Coraz więcej firm decyduje się na otwarcie pomimo restrykcji – jakie mogą być tego konsekwencje?
Restrykcje wprowadzone w celu przeciwdziałania pandemii koronawirusa spotykają się z coraz większym sprzeciwem przedstawicieli objętych nimi branż. Z tego względu w wielu miejscach restauratorzy, właściciele siłowni i klubów fitness, a także hoteli podejmują decyzję o otwarciu swoich biznesów. Pomijając kwestię zasadności utrzymywanie obowiązujących ograniczeń i ich rzeczywistego wpływu na ograniczenie transmisji nowego koronawirusa – do rozstrzygnięcia tego rodzaju wątpliwości potrzeba specjalistycznej wiedzy medycznej – wydaje się, że coraz więcej przedsiębiorców decyduje się na taki krok. Z pewnością podjęcie tego rodzaju decyzji nie jest proste, jednak z drugiej strony nie ma wątpliwości, że wielu przedsiębiorców rzeczywiście znalazło się na skraju upadłości. W każdym razie z prawnego punktu widzenia podstawowe pytanie brzmi: jakie mogą być skutki takiej decyzji?
Ryzykowna decyzja?
Prawnicy bardzo często na zadawane im pytania odpowiadają „to zależy”. Wbrew pozorom nie jest to próba ominięcia konieczności merytorycznego rozstrzygnięcia danej kwestii, ale próba zwrócenia uwagi na fakt, że – zwłaszcza w przypadku rozbudowania regulacji i orzecznictwa z jakim mamy obecnie do czynienia – odpowiedź właściwie na każde z zagadnień prawnych wymaga przeprowadzenia poważnej analizy i wzięcia pod uwagę całego szeregu różnorodnych czynników. Tego rodzaju tezy są niezwykle aktualne wobec obserwowanego „strajku” przedsiębiorców – w tej sprawie właściwie nie ma jakichkolwiek jednoznacznych odpowiedzi.
Przede wszystkim trzeba przypomnieć, że kluczem do rozstrzygnięcia, czy przedsiębiorcy objęci zakazami bądź ograniczeniami w działalności gospodarczej narażają się na odpowiedzialność prawną, jest ustalenie, czy restrykcje te zostały wprowadzone w sposób legalny. Wiele, naprawdę poważnych argumentów można przytoczyć na rzecz uznania, że restrykcje są obarczone wadami prawnymi, które pozwalają postawić pod znakiem zapytania ich legalność. Jednak nawet przyjęcie takie założenia nie oznacza, że organy państwa mogą odstąpić od ich wyegzekwowania. Tym samym przedsiębiorca, aby wykazać swoje racje musi udać się do sądu.
O wszystkim rozstrzygną sądy
Wynika to ze specyfiki polskiego systemu źródeł prawa i zakresu obowiązywania jego poszczególnych źródeł. Otóż, zgodnie z Konstytucją RP, rozporządzenia muszą być zgodne z ustawami, te zaś z ustawą zasadniczą, a więc właśnie Konstytucją. Problem polega na tym, że zarówno Konstytucja, jak i ustawa o przeciwdziałaniu i zwalczaniu chorób zakaźnych – na podstawie których wydawane są rozporządzenia wprowadzające dobrze nam znane ograniczenia i restrykcje – nie dają bezpośrednich podstaw np. do zakazywania prowadzenia określonych typów działalności gospodarczej. To z kolei oznacza, że tego rodzaju działania ustawodawcy mogą zostać uznane za nielegalne. Jednak nie oznacza to samo przez się, że można nie przestrzegać tych obostrzeń.
W końcu stosowne rozporządzenia formalnie obowiązują, a ich nielegalność może zostać wykazana jedynie przed sądem. Wynika to z faktu, że jedynie sądy w swoim orzekaniu nie są związane treścią rozporządzeń, a jedynie Konstytucją i ustawami. Mówiąc inaczej organy administracji (np. sanepid), czy porządku publicznego (przykładowo Policja) nie mogą samodzielnie zdecydować o niestosowaniu tych rozporządzeń, gdyż są nimi po prostu związani.
Dlatego przedsiębiorcy, którzy zdecydowali się otworzyć swoje biznesy i w związku z tym nałożono na nich kary administracyjne bądź mandaty, powinni odwołać się do sądu. Dopiero na tym etapie mogą skutecznie przedstawić swoje argumenty, które – jak pokazuje doświadczenie i dotychczasowe orzecznictwo sądów, zwłaszcza administracyjnych – często są uznawane za zasadne. Jednak zawsze wygrana wymaga naprawdę solidnego uzasadnienia swoich racji, zwłaszcza w odniesieniu do standardów konstytucyjnych i zasad ograniczenia możliwości korzystania z wolności działalności gospodarczej.
Zobacz więcej z kategorii: aktualności/news