Kiedy niektórzy przedsiębiorcy decydowali się na otwarcie swoich biznesów pomimo obowiązujących ograniczeń w prowadzeniu działalności gospodarczej, wiele osób zastanawiało się, czy organy państwa zdecydują się na surowe egzekwowanie konsekwencji tego rodzaju decyzji.
Co prawda w mediach łatwo można znaleźć różnego rodzaju informacje o poleceniach, czy instrukcjach przesyłanych do jednostek prokuratury lub sanepidu, jednak wiadomo, że w istocie spór ten rozstrzygnie się w sądach – zgodnie z Konstytucją mają one prawo samodzielnej oceny poprawności wprowadzanych rozporządzeń, stąd w ramach spraw sądowych można powoływać całą gamę argumentów na rzecz nielegalności różnego rodzaju ograniczeń bądź zakazów w prowadzeniu działalności gospodarczej obowiązujących właśnie na mocy rozporządzeń.
Sądy zaś właściwie nie mają wątpliwości po czyjej stronie jest racja w tym sporze.
Kształtuje się linia orzecznicza
Trudno o pełne statystyki dotyczące orzecznictwa w zakresie sporów o przestrzeganie obostrzeń pandemicznych, jednak z dostępnych źródeł wyjawia się obraz właściwie jednolitej linii orzeczniczej, w której sądy – zarówno administracyjne, jak i karne – uznają, że wprowadzenie daleko idących ograniczeń w drodze rozporządzenia było niezgodne z ustawą o przeciwdziałaniu chorobom zakaźnym, a co za tym idzie także z Konstytucją.
Oczywiście trzeba pamiętać, że obecnie sądy w większości przypadków rozpoznają sprawy, które zawisły przed nimi przed kilkoma, a nawet kilkunastoma tygodniami. Wynika to po prostu z czasu oczekiwania na rozpoznanie sprawy.
Poza tym mowa tu zarówno o orzecznictwie sądów administracyjnych – gdzie gros wyroków dotyczy odwołań od decyzji sanepidu – jak i powszechnych, rozpoznających przede wszystkim mandaty karne nałożone np. przez policję.
Z tych względów ewentualne wyroki odnoszące się do „strajku przedsiębiorców” poznamy najwcześniej za kilka tygodni, jednak nic nie wskazuje na to, aby linia orzecznicza miałaby ulec zasadniczej zmianie.
Mogłaby ją spowodować albo zmiana prawa (na którą – przynajmniej na razie – się nie zanosi), albo przyjęcie odmiennej wykładni przez Naczelny Sąd Administracyjny.
Swoją drogą skierowanie tego rodzaju sprawy do NSA wydaje się prawdopodobne, jednak także w tym przypadku na rozstrzygnięcie trzeba będzie poczekać co najmniej kilka, jak nie kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt tygodni.
Zmasowane kontrole? Trzeba bronić swoich praw
Oczywiście sygnalizowane tu orzecznictwo nie oznacza zachęty do powszechnego lekceważenia zasad bezpieczeństwa – z pewnością sporo ograniczeń bądź zakazów jest rzeczywiście przydatnych w celu zwalczania epidemii. Jednak nawet tego rodzaju założenia nie usprawiedliwiają same przez się wprowadzenia zakazu prowadzenia działalności gospodarczej w danych branżach.
W każdym razie warto bliżej przyjrzeć się pojawiającym się w mediach zapowiedziom prowadzenia różnego rodzaju kontroli firm, które zdecydowały się powrócić do normalnej działalności.
O ile w przypadku złamania przez nie rozporządzeń wydawanych na mocy ustawy o przeciwdziałaniu chorobom zakaźnym – jak widać – można z powodzeniem odwołać się do sądu, o tyle prowadzenie kontroli w innych obszarach może okazać się dużo poważniejszym problemem.
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że prowadzenie działań kontrolnych jest uprawnieniem powołanych do tego organów państwa. Tego rodzaju kontrole zawsze muszą być prowadzone na podstawie i w granicach obowiązującego prawa, które – niestety – bardzo często nie jest przyjazne przedsiębiorcom. Pomimo tego organy państwa w żadnym wypadku nie mogą nadużywać swoich uprawnień, czy prowadzić kontroli w sposób tendencyjny.
Przed takimi działaniami można bronić się na wiele różnych sposobów, a przyjęta strategia powinna ściśle odpowiadać działaniom samych organów, a jednocześnie być mocno osadzona w realiach obowiązującego prawa.
Z tego względu bez profesjonalnej pomocy prawnika przedsiębiorcy mogą po prostu nie sprostać tego rodzaju problemom.
Zobacz więcej z kategorii: dla przedsiębiorców